W internecie nie brakuje zdjęć, które rozpalają wyobraźnię miłośników motoryzacji. Jedno z nich w ostatnich tygodniach szczególnie przyciągnęło uwagę: rozbity przód nowoczesnego białego sedana, stojącego tuż za niemal nietkniętym klasycznym Chryslerem z lat 70. Komentarze? „Nowe auta to papier”, „Kiedyś to robili z porządnej stali”, „Klasyk wyszedł bez zadrapania, a nowoczesne auto się złożyło”. Problem w tym, że… ten wypadek nigdy się nie wydarzył. Kierowca Chryslera po prostu pojawił się na miejscu już po fakcie – i ustawił się tylko po to, żeby zrobić zdjęcie. Wkrótce opublikujemy na naszych social mediach film, w którym dokładnie pokażemy, jak to rozpoznać i dlaczego cała scena to jedynie dobrze zaaranżowana mistyfikacja.
Co naprawdę widzimy na zdjęciu?
To nie dokumentacja kolizji. Biały sedan miał wcześniej zupełnie inny wypadek – z innym pojazdem. Chrysler został zaparkowany tylko po to, by zrobić zdjęcie. Cel? Trudno powiedzieć – żart, prowokacja, a może sposób na viral. Jedno jest pewne: efekt był piorunujący. Zdjęcie obiegło sieć i rozbudziło mit, który od lat krąży wśród kierowców:
„Nowoczesne auta się rozpadają, stare były niezniszczalne.”
Warto dodać, że przy dokładniejszym przyjrzeniu się zdjęciu można dostrzec nie tylko różnice w uszkodzeniach, ale także detale takie jak tablica rejestracyjna – co jeszcze bardziej sugeruje, że pojazdy nie są ze sobą związane czasowo ani kontekstowo.
Dlaczego nowe auta się gniotą – i dlaczego to dobrze
Na pierwszy rzut oka wygląda to jak porażka inżynierii: auto z XXI wieku traci pół przodu po zderzeniu, a maszyna z lat 70. ma co najwyżej porysowany zderzak. Ale to nie dowód na słabość nowoczesnych konstrukcji. Wręcz przeciwnie – to dowód ich siły i mądrości projektowej.
Nowoczesne auta są projektowane z myślą o jednym: ochronie życia i zdrowia pasażerów. Żeby to osiągnąć, trzeba było zrewolucjonizować sposób, w jaki auto reaguje na zderzenie. Właśnie dlatego powstała koncepcja strefy zgniotu.
Czym jest strefa zgniotu?
To specjalnie zaprojektowana część nadwozia – najczęściej przód i tył pojazdu – której głównym celem jest zgnieść się w kontrolowany sposób podczas zderzenia. Brzmi źle? Bynajmniej. Chodzi o to, żeby pochłonąć i rozproszyć energię uderzenia zanim dotrze ona do wnętrza kabiny, gdzie siedzi kierowca i pasażerowie.
Inaczej mówiąc: auto się „poświęca”, żeby uratować człowieka.
W strefach zgniotu stosuje się różne rodzaje materiałów i geometrii. Są tam belki, przetłoczenia, które zapadają się warstwowo, łamią w określony sposób, zwalniając impet uderzenia jak amortyzator. Przód nowoczesnego auta działa jak harmonijka: składa się, spowalniając pojazd i pochłaniając ogromne siły.
I właśnie dlatego nowoczesne auto wygląda po stłuczce gorzej niż stare – bo tak ma wyglądać.
A jak to wyglądało w starych autach?
W latach 60. czy 70. projektanci nie mieli jeszcze dostępu do takiej wiedzy i technologii. Konstrukcje były często sztywne, oparte na ciężkiej stalowej ramie, bez punktów kontrolowanego zgniotu. Co to oznaczało w praktyce?
Gdy dochodziło do kolizji, auto rzeczywiście niekiedy wyglądało „nienaruszone”, ale cała siła uderzenia przechodziła prosto na pasażerów. Wnętrze nie było chronione. Nie było też poduszek powietrznych, napinaczy pasów, ani wzmocnionych słupków.
Wyobraź sobie, że biegniesz z pełnym impetem i uderzasz głową w mur. Mur się nie ruszy – ale Ty poniesiesz całą konsekwencję. I dokładnie tak działały stare auta: twarde na zewnątrz, zabójcze wewnątrz.
Testy zderzeniowe mówią wszystko
W 2009 roku amerykański IIHS przeprowadził eksperyment: zestawił ze sobą nowoczesnego Chevroleta Malibu i klasycznego Chevroleta Bel Air z 1959 roku. Oba samochody zderzyły się czołowo z prędkością około 65 km/h.
Efekt? Bel Air wyglądał solidnie... ale jego kierowca w symulacji zginąłby na miejscu. Przód w ogóle nie pochłonął energii – została ona przeniesiona na kabinę, która się zapadła. Tymczasem Malibu zgniotło się z przodu jak harmonijka, ale kabina pozostała nienaruszona. Kierowca miałby duże szanse przeżyć.
To była brutalna, ale potrzebna lekcja: sztywność karoserii nie oznacza bezpieczeństwa.
Nowoczesna technologia ratuje życie – nawet jeśli „brzydko wygląda”
Strefy zgniotu to tylko jeden z elementów ochrony, ale fundamentalny. Dzięki nim:
pasy bezpieczeństwa mogą działać z wyczuciem (nie wyrywają ciała przy gwałtownym szarpnięciu),
poduszki powietrzne mają więcej czasu, by się otworzyć,
kabina pasażerska nie deformuje się jak konserwa,
narządy wewnętrzne kierowcy nie są miażdżone przez nagłą zmianę przeciążeń.
A wszystko to dlatego, że auto… zgniotło się wcześniej.
Podsumowanie: złudne porównanie, realna przewaga
Zdjęcie Chryslera i rozbitego białego sedana jest fałszywe, ale historia, którą wywołało, jest bardzo prawdziwa. To doskonała okazja, żeby przypomnieć:
Nowoczesne samochody projektuje się z myślą o człowieku, nie o karoserii.
Strefa zgniotu to jeden z najważniejszych wynalazków w historii motoryzacji.
Stare auta wyglądają twardo, ale nie mają nic wspólnego z dzisiejszym pojęciem bezpieczeństwa.
Możesz kochać klasyki za styl, silnik, dźwięk czy duszę – i słusznie. Ale jeśli chodzi o Twoje życie, zaufaj inżynierii, która pozwala autu się „połamać”, żeby Ciebie ochronić.